Śnieg, mróz, odwilż, kałuże, kalosze. Wolne i zajęte, spokojne i zabiegane, oddycham i biegnę, biegnę bez powietrza. Lykke Li i moje uszy, wilk i moje biodra, słowa i moje usta, bez mojej głowy, bez mojej zgody. Jakiś cekin, jakiś guzik, jakaś obietnica i jej niedotrzymanie. Mnóstwo planów, mnóstwo realizacji, wchodzenie do tej samej rzeki i topienie się w niej. Wielkie nadzieje i wielkie zawody, upadki bez wzlotów. Luty się kończy, to był dobry miesiąc, bardzo dobry.
Sezon wiosna 2010 raczej rozpoczęty.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz